Z pozoru prosta historia, która okazuje się pełna niepodzianek i ninja naszych czasów. 8
O dziwo w czasach dominacji Netfliksa i stopniowo pnącego się w górę Amazon Prime stare dobre HBO ma jeszcze w zanadrzu kilka dobrych pomysłów, które potrafi prawidłowo zrealizować. Taką niespodziewaną petardą jest właśnie Ninja Kamui.
Serial opowiada o ukrywającym się ninja Higanie, którego rodzinę mordują dawni towarzysze. Uniknąwszy śmieci o włos, wraca do życia, by dokonać krwawej zemsty. Podczas swojej wendetty odkrywa, że organizacja, do której należał, współpracuje teraz międzynarodową korporacją. W walce pomaga mu para agentów FBI.
Bądźmy szczerzy, sam pomysł jest oklepany do granic możliwości i przedstawiony chyba z zylion razy. Jak się okazuje, można jednak wykrzesać z niego coś nowego, co przykuje widza do telewizora. Produkcja oferuje wiele niespodzianek i zwrotów akcji, ale przede wszystkim krew, stosy trupów i solidne mordobicia w każdym odcinku. Dobrym zagraniem było stopniowe odsłanianie kart, pozostawiając kilka asów na koniec i pozwolenie widzowi na poznanie całej historii dopiero z kolejnymi odcinkami.
Uważam, że sama historia i nadludzkie możliwości ninja w zupełności wystarczyły, by stworzyć majstersztyk, a dołożenie pancerzy tylko popsuło klimat. Z drugiej strony jest to spore zaskoczenie, tworzące cyberpunkową otoczkę.
Jako całość Ninja Kamui to jedna z najlepszych anime tego roku, choć widać, że kreska nie jest japońska. Twórcy poświęcili nieco fabułę kosztem akcji i ciągłych walk, ale nic tym nie stracili, a nawet coś zyskali. Historia Higana jest więc czymś wartym rekomendacji i pozycją obowiązkową dla fanów.